Imię i nazwisko: Nur Bernadotte
Pseudonim: Nie wiem, czy można to tak nazwać, ale z niewiadomych przyczyn, ta, która nauczyła ją magii, mówiła do niej Dia.
Randa wojskowa/klasa: Czarodziejka
Wiek: Niesprecyzowany, urodziła się pod koniec XIX wieku.
Płeć/b] Kobieta
[b]Rasa: Człowiek
Umiejętności: Pięknie śpiewa i tańczy, bo jako panienka z dobrego domu, odebrała takie wychowanie. Po za tym, ma niesamowitą pamięć. Ale to też niestety oznacza, że bardzo mało rzeczy zapomina...Jest czarownicą, co jest częstą... przypadłością w jej rodzinie. Jest dobra zwłaszcza w klątwach i ziołolecznictwie, tudzież warzeniu eliksirów. Czarów nauczyła ją jej prababka, dawno zresztą zmarła. Nur często widzi zmarłych, potrafi ich przywoływać i generalnie, jest silnym medium, co wiąże się z jej wrodzonym talentem: nekromancją. Po za tym, zdaje się być naprawdę wyjątkowo utalentowana w kierunku psucia wszelkich sprzętów w zasięgu jej wzroku. A czasem nawet patrzeć nie musi. Jej laboratorium stale wygląda jak po ciężkim kataklizmie. Powyrywane z zawiasów szafki, sadza, ślady po wybuchach, osmalony sufit...Panicznie boi się broni palnej, podejrzewa, że byłaby w stanie zrobić sobie krzywdę, za pomocą pistoletu na wodę. Bić też się nie umie, bo gdzie, panienka z dobrego domu. Jednak nie poleca się jej podpadać, umie mścić się długo i boleśnie.
Charakter: nie odszukujmy się: histeryczka, o byle co wpadająca we wściekłość. Jednocześnie już w następnej sekundzie może być słodka jak miód i udawać, że nic się nie stało. Mimo to, potrafi być miła i kochana i robi to częściej bezinteresownie, niż się wszystkim wydaje. Uparta. Strasznie się zawsze wszystkim martwi i wszystkimi przejmuje. Mieszkanka wybuchowa, prawdziwa kobieta.
Jest nieco roztrzepana, szybko podejmuje się nowych rzeczy i jeszcze szybciej je zostawia. Impulsywna. Czasem zbyt łatwowierna, więc naiwna.
Wygląd/b] Dość niska (filigranowa!), o jasnej, może aż za bardzo, skórze, wielkich, zielonych oczach i ognisto- rudych włosach, będących efektem ubocznym wyziewów z jej eliksirów. Naturalne ma brązowe. Najbardziej lubi swoje wcięcie w talii, podkreśla je gorsetem tak mocno zasznurowanym, że żebra płaczą o ratunek. Urodzona w wieku XIX, kocha styl steampunku i właśnie tak stara się nosić.
[b]Podstawowe wyposażenie: Służą jej 3 zombie-samoróbki: Ghoul, Ghoulia i Ghouliano. Troszkę powolne, bez wartości bojowej i gubią części, ale to najlepsze, co udało jej się dotychczas zrobić i jest z nich bardzo dumna. Wszędzie, gdzie zatrzymuje się na dłużej, towarzyszy jej potężna, dziwna trumna z nieznanymi napisami. Nikt nie wie co, albo też kto, jest w środku. Nur nikomu nie pozwala się do niej zbliżyć. W sumie i za patrzenie można oberwać.
Dodatkowe informacje: Lubi grę na pianinie i wypić lampkę wina, lub dwie. Ewentualnie siedem. Kocha zwierzęta, jest wegetarianką. Nie gada do siebie, jeśli masz takie wrażenie, to znaczy, że tak naprawdę, wcale nie jest sama w pokoju…
Krótka historia życia:
Zawsze wiedziała, że coś jest nie tak. Albo z nią, albo z resztą świata.
Cóż, miała rację i to w obu przypadkach.
Zawsze widziała zmarłych. A ponieważ dzieci się tego bały, szybko przestała tym się obnosić. Ale chodziła często na cmentarz, bo tam miała towarzystwo. I w szpitalach. Czasem, na miejscach wypadków.
Była bardzo przerażającym dzieckiem.
Urodziła się w 18** roku i nigdy nie umarła, co było jeszcze bardziej przerażające.
Cóż, dostosowała się.
Ale to nie wszystko. Była jedna kobieta, oczywiście, jak większość ludzi, których znała, całkiem martwa. Dokładnie to zmarła jeszcze w XIV wieku pra pra (i tak dalej) prababka Nur. Ona to wiedziała, bo widziała jej portret, wiszący w głównym holu rodzinnego domu. Nur miała wtedy jakieś dwanaście lat i rozmawianie z nieboszczykami weszło jej w krew.
Amelia, bo tak szanowna seniorka się zwała, nauczyła dziewczynkę tego, co sama umiała najlepiej. Czarów.
Dość ryzykowne, nawet u schyłku XIX wieku, ale Amelia nie chciała dopuścić, by talent w rodzie zaginął.
Zdaje się, że wielu rzeczy Nur nie mówiono. Na przykład tego, że w jej rodzinie wielu było czarowników i czarownic.
O nekromancji nie było co mówić. To był jej prywatny talent.
Kiedy tylko Nur opanowała podstawy czarów, zajęła się rzeczami kluczowymi. Czyli tym, jak żyć wiecznie... Wiecznie młodo.
Ale to nie to samo, co nieśmiertelnie, a nawet najlepszy nekromanta, nie wskrzesi sam siebie.
Czary były przydatne, dzięki temu, jakoś zatrzymała dom.
Dzięki nim i czarom, poznała wiele... niezwykłych osób.
A potem, przyszedł list. Odziedziczyła coś.
Przesyłkę z Karpat, jak się okazało.
Naprawdę, WIELU rzeczy jej nie mówiono.
Przesyłka przyszła, a po odpakowaniu, okazała się być… Trumną.
I nikomu nie powiedziała, z czym...
Offline
Witaj, nekromantko. Też mam kontakt z duszami, chociaż nasze profesje są diametralnie różne. Jestem szamanem.
Offline
pułkownik
Steampunk
I w końcu jakaś czarownica
Offline