Miejsce, do którego można przyjść poćwiczyć strzelanie, po wyżywać się, popatrzeć na Hawkeya bez koszulki... yyy... tego nie było...
Przeładowała broń. Wycelowała. Wystrzeliła. Trafiła dokładnie tam, gdzie po przednio. W jaja kukły. Była wyraźnie zła.
Offline
Po chwili ktoś stanął obok niej i po ogłuszającej serii wyładowanej obok jej głowy z kukły nie zostało praktycznie nic.
-Siema! - mruknął Wade i jak rewolwerowiec zakręcił obiema spluwami chowając je.
Ostatnio edytowany przez Deadpool (2013-06-02 11:38:05)
Offline
Miała na imię Jenny i była drobną blondynką, o uderzająco niebieskich oczach i pięknym uśmiechu, w którym kryła się drapieżność. Teraz była jeszcze bardziej zła. Zdzieliła Wade kolbą broni w bok.
- Przeszkadzasz - odepchnęła go i przeszła do kolejnego celu.
Offline
Wade stanął obok niej przyglądając się jej z ciekawością.
-Co taka mała słodka blondyneczka robi w tej wielkiej złej bazie? - zapytał poprawiając pas z bronią, aż cały zagrzechotał.
Offline
Uśmiechnęła się słodko.
- Wyżywam się - odparła z uśmiechem, faszerując ołowiem kolejną kukłę. - jestem do niczego...
Offline
-Wiesz bo skupisz się na celowaniu, a nie rozwaleniu wszystkiego w krwawą miazgę i dlatego nie sprawia ci to radości. Fakt czasem trzeba zdjąć jednego człowieka i zrobić to po cichu, ale generalnie chodzi o to - Wade podszedł do niej.
-Żeby nie nawalić...
Offline
Ponownie westchnęła, zabezpieczając broń i odstawiając ją na bok.
- Zawiodłam, bo obiecałam ojcu, że nie będę zabijać. Ale wiesz, jak to jest. Czasem nie wychodzi.
Offline
-No cóż mój staruszek chciał, żebym wyszedł na ludzi a zostałem mutantem. Generalnie był sukinsynem więc, to się nie liczy. W sumie chodzi o to, żeby być najlepszym - Wade wyciągnął większy kaliber i przestrzelił głowę 4 kukieł za jednym strzałem.
-Rozumiesz? - zapytał podając jej broń.
Offline
Jenny patrzy na broń, jakby bardzo, ale to bardzo chciała ją wziąć. Bardzo, bardzo. Wyciągnęła po nią dłoń. A potem nagle odskoczyła.
- Nie, nie powinnam... Mój ojciec, widzisz... on jest bardzo dobry.
Offline
Blondynka uśmiechnęła się tajemniczo, wreszcie spoglądając na mężczyznę.
- Mój tata taki nie jest. To znaczy, on mógłby zabijać, ale nie chce. Mówi, że to bez sensu. Dlaczego nosisz tę maskę?
Offline
Wade parsknął pogardliwie.
-Widzisz maleńka są dwa rodzaje ludzi, tacy którzy mają jaja żeby zabijać i tacy którzy ich nie mają. - Strzelił do kukły trafiając w oko.
-A noszę maskę, bo lubię. Zresztą, jestem superbohaterem, a oni generalnie noszą maski.
Offline
Skrzywiła się.
- Zabijanie to wyjście dla ludzi, którzy są zbyt słabi, by wymyślić co innego.
Offline
Wade zaśmiał się.
-Serio ty mówisz serio? Czy się zgrywasz? Wow! Ty naprawdę mówisz serio... - Wade potrząsnął głową.
-Co ty w ogóle robisz w armii jak boisz się sobie pobrudzić rączki?
Offline
Przez chwilę wyglądała na naprawdę zakłopotaną.
- Ja... jestem nową... pokojówką! - wypaliła szybko.
Offline